.

.

czwartek, 10 maja 2012

Milky Way

W Afryce nie warto nic planować. Po ponad pół roku w Zambii dochodzę do wniosku, że i tak nigdy nic z tego nie wychodzi. Tutaj trzeba dostosować się do tutejszego życia, do jego trybu, prędkości i zmienności. Jednym słowem, trzeba żyć spontanicznie :)
Kilka dni temu w trakcie rozmowy z jedną z sióstr okazało się, że wybiera się ona na weekend do buszu. Hm... do buszu?? Brzmi całkiem ciekawie. Szybka kalkulacja w głowie, wymowna wymiana wzroku między mną, a Kasią i natychmiastowa zmiana planów, które miałyśmy ustalone już wcześniej.
„No to jedziemy! Będzie przygoda!” :)


widok z mojego domku :)
Owy busz mieścił się w miejscowości Mpanshia. Właściwie to „miejscowość” jest nazwą na wyrost. Lepszym określeniem będzie mała wioska. Początkowo miałyśmy problemy ze zlokalizowaniem jej na mapie, bo nie jest ona tam zaznaczona, ale teraz już wiemy, że byłyśmy 200km na wschód od Lusaki :) 
Mpanshia to wioska, w której nie ma sklepów. Najbliższy znajduje się w stolicy, tak więc ludzie sprzedają jedynie to, co sami sobie wyhodują.

centrum wioski 
W Mpanshi nie ma też prądu. Analfabetyzm jest wszechobecny. Rzucanie czarów, zwalanie winy na złe duchy, klątwy, niekończące się podejrzenia – witchcraft można spotkać tu wszędzie. Brak pieniędzy powoduje, że młode dziewczyny, aby zdobyć trochę pożywienia, oddają swoje ciało za jedyne 3,5 tys. kwacha (ok. 2zł!!!). Kobiety wychodzą za mąż tylko dlatego, że według nich kobieta z dzieckiem posiada wyższy status społeczny, bo jest już matką dziecka, a nie tylko zwykłą kobietą.



W wiosce tej znajduje się również najbliższy szpital w promieniu 200km od Lusaki. Jest tam też szkoła dla dzieci, hospicjum i placówka, na której mieszkają dwaj polscy księża. To do nich należy opieka nad 3 tysiącami katolików, w 15 parafiach położonych na przestrzeni 140 km. Do niektórych z nich, ze względu na nieprzejezdne drogi w porze deszczowej, nie są w stanie dojechać nawet przez pół roku. Wielu z ludzi nie ma więc nawet pojęcia czym są Święta Bożego Narodzenia, ani jak wygląda Pasterka, bo nigdy w życiu jej nie przeżyli.
Misja prawdziwa. Zmiana mentalności tych ludzi wydaje się być syzyfową pracą. Ale nie warto się poddawać! Trzeba mieć nadzieję, że pomalutku sytuacja w tej wiosce się zmieni. Pomimo tych wszystkich trudności Mpanshia ma coś w sobie co przyciąga, zachwyca. Mnóstwo zieleni, chatki ukryte między palmami, przepiękny widok gór, znajdujących się nieopodal, a w nocy niebo tak niesamowite, że nie można oderwać od niego oczu! Miliony gwiazd rozsypanych niczym mak po płachcie wszechogarniającej czerni. A pośrodku, wyglądająca jak rozłożony dywan, błękitno biała Milky Way (Droga Mleczna). Nad głowami latające nietoperze i sowy, a w sercu wdzięczność za ten czas, który jest.
Byłam tam zaledwie tylko jeden weekend, ale zdecydowanie zdążyłam zauroczyć się w tym miejscu!


grapefruity prosto z drzewka :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz