.

.

poniedziałek, 26 września 2011

Msza w rytmach disco polo

    Mamy już za sobą pierwsze zakupy! W sobotę siostra Agnes zawiozła nas do miasta. Kupiłyśmy jedynie najpotrzebniejsze rzeczy (typu chleb, mleko, sok, świeczki , proszek do prania) i zapłaciłyśmy jedyne… 100tysięcy!! Hehe… musimy się przyzwyczaić do tych cen, bo teraz jak patrzymy na takie wysokie ceny to byśmy najchętniej nic nie kupowały ;)
    Rozmawiałyśmy też już z siostrą, która jest dyrektorką szkoły na temat naszych obowiązków na placówce i pomału coś zaczyna już się klarować… Okazało się, że będziemy pracować w tzw. Office, gdzie będziemy zajmować się xerem, drukarką, komputerami, magazynami, rzeczami administracyjnymi itp. Podczas przerw do moich zadań będzie należała praca w Klinice, gdzie w razie potrzeby będę udzielała pomocy medycznej. Po szkole będziemy uczyć dzieci matematyki, a po różańcu, który jest codziennie o godz. 17stej będziemy miały study time- każda z nas ma przypisane dziewczynki z jednej klasy, z którymi będzie odrabiać lekcje (ja dostałam 2 podstawówkę).
Oprócz tych zajęć mamy jeszcze słówko na dobranoc raz w tygodniu (mi przypadł co drugi czwartek) i naukę TAŃCA  w drugi piątek miesiąca.  Tak, dobrze zrozumieliście!! To MY mamy uczyć tego tańca, a nie dziewczynki nas!! Będzie śmiesznie ;)
    Szczerze mówiąc trochę zmartwiło mnie to, że ponad połowę dnia będziemy spędzały w Office, z dala od dzieci, bo przyjechałam tu mając zupełnie inne plany i zamiary… Ale po raz kolejny przekonuję się, że słowa Matki Teresy, które są tytułem mojego bloga („Nie możemy zrobić nic wielkiego, za to małe rzeczy z wielką miłością”) są prawdziwe i że powinnam  przyjąć to, co jest i starać się wkładać w to jak najwięcej miłości. Przyjechałam ze swoimi planami, ale nie wzięłam pod uwagę, że plany Pana Boga mogą być inne :). Ech, jak bardzo brakuje mi pokory… 
    Wczoraj byłyśmy na naszej pierwszej zambijskiej Mszy. Trwała tylko dwie godziny, ale ciągle mnie coś zaskakiwało… Po pierwsze jest faktycznie dużo śpiewów podczas Mszy, ale są one śpiewane do muzyki, która przypomina nasze Disco polo!! Trochę dziwnie to brzmi, ale może się przyzwyczaję ;) Ciekawostką jest, że pomimo bardzo wielu śpiewów na Mszy psalm jest akurat czytany :) Paradoks! Kolejną niespodzianką było SIEDZENIE podczas czytania Ewangelii.. A oprócz tego w niektórych momentach Mszy, przy słowach dziękujących za coś Panu Bogu ludzie klaszczą po kilka razy.. Ciekawie to wygląda :) I ostatnia rzecz - procesja z darami. Wszyscy ludzie, którzy przynieśli coś tego dnia do Kościoła idą w stronę wejścia głównego i w procesji przynoszą do ołtarza dary… WSZELKIE dary! Jajka, kasze, ziemniaki, cukier, mąkę… co kto ma! :) Widok piękny!!
    Muszę się też kolejny raz pochwalić (wiem, że to nie po chrześcijańsku- wybaczcie mi :) , ale wczoraj podczas obiadu dostałam też pierwszą w swoim życiu chitengę!! Podczas wspólnego obiadu z dziewczynkami zostałyśmy oficjalnie przywitanew City of Hope  i w prezencie dostałyśmy właśnie nasz pierwszy afrykański strój! :) How nice!!

Asia w swjej pierwszej chitendze

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz