W
strugach deszczu znalazł małe zawiniątko, a w nim płaczące niemowlę. To
chłopiec, którego mama podrzuciła pod bramy tego domu, zanim nie popełniła
samobójstwa. Jego ojciec został zamordowany. Dzięki dobremu sercu ludzi,
chłopczyk został przyjęty pod dach i wychowany razem z innymi dziećmi. W
kolejnych latach był przez życie bardzo doświadczany. Wyrzucili go ze szkoły,
musiał paść krowy, wiele razy chorował. Został wychowany przez dobrych,
kochających go ludzi, jednak w głębi serca wciąż czuł się sierotą. Kilka lat
temu dowiedział się, że ma rodzonego brata, który jest od niego kilka lat
starszy. Zdobył do niego kontakt, zadzwonił, pojechał w odwiedziny do jedynej
osoby na świecie, z którą łączyły go więzy krwi. Nie zdążył. Jego brat zmarł
dwa tygodnie przed jego przyjazdem.
Obecnie ten
mały, osierocony chłopiec jest dorosłym mężczyzną. Jest też moim dobrym
przyjacielem. Mieszka w Butiamie i pomimo, że często jest mu ciężko pogodzić
się z historią swojego życia, to stara się wytrwale nieść swój krzyż.
Panie Jezu, dodawaj
mu sił każdego dnia i nieustannie pozwalaj mu doświadczać tego, jak bardzo go
kochasz.
Pomóż i mi
akceptować mój krzyż. Daj mi siły, abym pokornie mogła go dźwigać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz