.

.

sobota, 5 października 2013

„Każda rzecz ma swój czas”


Każdego dnia budzę się rano i zastanawiam co przyniesie nadchodzący dzień. Z jakimi wyzwaniami tym razem przyjdzie mi się zmierzyć.. A wieczorem z kolei nie mogę często uwierzyć, że te wszystkie rzeczy wydarzyły się w ciągu jednego dnia. Mam wrażenie jakby każdy dzień trwał tu przynajmniej z tydzień. 
 
Trochę zawdzięczam to temu, że Mama Carol miała do nas na tyle duże zaufanie, że zostawiła mnie i Dorotę (drugą polską wolontariuszkę) w domu ze wszystkimi chłopcami i pojechała na farmę (oddaloną stąd o 70km) na prawie 3 tygodnie. Dzięki temu możemy chociaż trochę doświadczyć, co to znaczy opieka i wychowanie w tak licznej rodzinie. Budzenie wszystkich skoro świt, szykowanie śniadania, rozdawanie drugiego śniadania do szkoły, zakupy, nadzorowanie sprzątania, odprowadzanie chłopców do szkoły, rozmowy z nauczycielami, wizyty u Dyrektora, kupowanie mundurków, mierzenie butów, zaprowadzanie do fryzjera, chodzenie na zajęcia z judo, odrabianie lekcji, czytanie książek, opowiadanie bajek, rozwiązywanie wszelakich konfliktów, opatrywanie ran, układanie do snu. 


W między czasie są oczywiście rzeczy nieplanowane i nieprzewidywalne, które urozmaicają nam te „zwykłe” dni. Ucieczki chłopaków, powroty pijanych wujków, bójki przed sklepem, kolejne wybite szyby w salonie, wąż znaleziony przed wejściem do kuchni, choroby, nieprzyjemne wizyty nieproszonych gości. Taki „zwykły” dzień naprawdę potrafi czasem zmęczyć. 

Ale przecież „wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia!”  :)


Dlatego pomimo wszystkich trudów dnia codziennego, jestem wdzięczna Bogu za ten czas, jaki pozwolił mi tu spędzić. Cieszę się, że ten czas, choć tak krótki, mogłam spędzić właśnie tu – w Domu Zbawienia. Cieszę się z każdej rozmowy z chłopakami, przesiedzianych w milczeniu chwil, przegranych w piłkę godzin, czasu spędzonego nad czytaniem książek. To był krótki, lecz bardzo obfity czas. Czas kiedy mogłam posłuchać muzyki razem z Reginą, potańczyć z Richardem i Chrisem, porysować z Chamą. Czas pieczenia ciastek razem z Mosesem i Nathanem. Czas grania na bębnach z Noah, skakania na materacu wspólnie z Giftem. Czas rozmawiania z Rabsonem, wspólnego prania z Tungą, śpiewania z Marią. Czas przytulania Lovemora i wygłupiania się z Geshomem.

Ale każda rzecz ma swój czas… Ten czas, który mogłam spędzić wspólnie z nimi, dobiega niestety końca. Przede mną teraz trudniejszy czas - powrotu do Ojczyzny.


1 komentarz:

  1. This-One / Eneres / Arena / Elena5 października 2013 13:01

    Asiu,
    Będę pamiętać w modlitwie o Twoim powrocie!
    Wiem, jakie to trudne, ale wiem też, że sobie poradzisz... :*
    Wracaj bezpiecznie!

    OdpowiedzUsuń