Potrzebujemy 6 par czekoladowych rączek, dużą
miskę, kilogram mąki, paczkę płatków owsianych, kilka jajek i trochę cukru. Do
tego dwie godziny dobrej zabawy, muzykę zambijską lecącą w tle, rozpadający się
piekarnik, ściany całe w mące i satysfakcja naszych chłopców z dokonanego
dzieła. Ten widok jest BEZCENNY, a smak JEDYNY W SWOIM RODZAJU! :) Mmmmm…
pychota!
Czytam sukcesywnie :) Ech, to w Zambii macie, że tam powiem 5 gwiazdek, jak ciastka macie :D Relacja Heidi Baker (Mozambik, służba od 1995r.),którą zapamiętałam, to patyki posmarowane keczupem, by choć na chwilę oszukać żołądek. Ale...nie będę spojlerować! Koniecznie przeczytaj jej książkę "Przynagleni miłością". :)
OdpowiedzUsuńNapisałam o niej co nieco tu: http://na-kawe.net/grupy/i-am-second-jestem-drugi/
Pozdrawiam!
Iwona
Książkę zamierzam przeczytać :)
UsuńAle jesli chodzi o Zambię to nie do końca tak wygląda sytuacja ;) Jest to kraj bardzo biedny i wiele dzieci je dziennie tylko jeden posiłek. Również i na naszej placówce się zdarzało, ze czasem nie mieliśmy śniadania czy obiadu, bo kończyły się pieniądze. Ale to, czego staraliśmy się pilnować to pieczenie z dziećmi w sobotę ciastek na niedzielne śniadanie, aby było ono wyjatkowe - świąteczne :) Odbywalo się to jednak tylko dzięki wolontariuszom, którzy kupowali składniki ze swoich pieniędzy, bo na codzień nie wygląda to tak kolorowo ;)