.

.

poniedziałek, 30 lipca 2012

Questions

Uwaga: Niniejszy post został napisany około pół roku temu. Następnie został zagrzebany w moich notatkach, aby dopiero dziś ujrzeć światło dzienne. Proszę się więc nie dziwić, że w tekście jest mowa o deszczu, którego już od dawna u nas nie ma, oraz o zimie w Polsce, o której już wszyscy zdążyli zapomnieć ;)
  
Słońce niemrawo przedziera się przez chmury, jakby się czegoś wstydziło, bało się tego, co go czeka. Deszcz niedawno co przestał padać. Lubię powietrze po skończonym deszczu. Jest takie świeże, czyste, zapowiadające coś nowego. Właśnie rozpoczęła się popołudniowa przerwa. W Klinice nic się dzieje. Pacjentów chwilowo nie ma. Siedzę więc na zewnątrz i towarzyszę moim małym pociechom podczas jedzenia lunchu. Lubię patrzeć jak niektóre z nich przed rozpoczęciem jedzenia chowają buźkę w swoich małych rączkach i modlą się w wielkim skupieniu, dziękując za to, że mają czym napełnić swoje głodne brzuszki.


Siedzę i przypatruję się jak jedzą, jak wylizują paluszkami swoje miski, aby nic się nie zmarnowało. Siedzimy i co rusz uśmiechamy się do siebie. Nagle 8 letnia Rebeca zadaje mi pytanie:
“Asia, czy w Twoim kraju też jest teraz tak ciepło?”
Odpowiadam jej. Mówię, że jest zima, jest śnieg i dzieci lepią bałwany. Widzę ciekawość w oczach wszystkich dzieci. Pomimo moich usilnych tłumaczeń, porównań i gestykulacji, chyba nie są w stanie sobie tego wyobrazić. Rozbudza to w nich jeszcze wiekszą ciekawość.
Padają kolejne pytania:
“Czy jak się wyjdzie z domu w taki mroźny dzień to można zamarznąć na śmierć?”,
“Czy musicie kopać tunele w śniegu jak chcecie pójść do szkoły?”…



















Ich ciekawość rośnie z minuty na minutę. Tak niewiele wiedzą na temat innych krajow niż Zambia. Życie w Europie jest dla nich tak odległe i nieosiągalne niczym gwiazdy na niebie. Pytają więc dalej. Chcą wiedzieć jak najwięcej. A ja odpowiadam. Staram się to robić najlepiej jak tylko potrafię. Niektóre pytania wywołują we mnie śmiech, inne zaskoczenie, a jeszcze inne wprowadzają w zakłopotanie.

“Asia, dlaczego masz takie brązowe kropki na całym ciele? To jakaś choroba?” (mowa oczywiście o moich kochanych piegach:), 
“Jak to jest jak się mieszka na sobie? Nie boicie się że spadniecie na tych ludzi pod wami?” (chodzi oczywiście o mieszkanie w bloku:),
“Jak jest się w stanie przezyć bez shimmy? Czym w takim razie zapełniacie wasze żołądki i skąd czerpiecie siły?”,
“Czy to, że w Polsce nie wyłączają wam co chwila prądu, oznacza, że w ogóle nie ma burz?”,
“ Jak to jest jak ma się i mamę i tatę?”,
“Dlaczego w Polsce nie tańczycie podczas Mszy? To znaczy, że nie chcecie dziękować Panu Bogu?”, 
“Co Ty Asia robisz, że masz takie długie włosy?” (im rosną max. do 10-15cm, więc używają często peruk),
“A tak właściwie to gdzie jest ta Polska, w której Ty żyjesz?”...


Pytań nie ma końca. Ledwo skończę odpowiadać na jedno, już slyszę kolejne. I aż nie mogę się nadziwić ich pomysłowości i wciąż niezaspokojonej ciekawości innego życia. Niestety. Przerwa dobiega konca i dzieci muszą wracać do klas. 
Moja lekcja rownież się skończyła. Przez te pół godziny nauczyłam się tak wiele od tych małych szkrabów. Nauczyłam się szerszego patrzenia na życie, doceniania tego co mam, co czeka na mnie w Polsce. One być może nigdy nie będą mogły tego doświadczyć. Ich życie jest tutaj. Zupełnie inne, od tego mojego w Europie. Ale czy to znaczy, że gorsze? Że one pomimo tego, nie mogą być szczęśliwe? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz