.

.

niedziela, 9 października 2011

Amazing!

     Wydawać by się mogło, że dwa i pół tygodnia jest wystarczającym czasem, żeby poznać nowe miejsce, w którym się jest. Ale Afryka jest inna. Wszystko tu jest nowe, zadziwiające, zaskakujące niemalże na każdym kroku. Sposób witania się ludzi (specyficzny uścisk dłoni- dół, góra, dół), sposób jedzenia (rękami, wpierw porządnie ugniatając w ręku shimę), miotła, która też wygląda tu inaczej niż w Polsce (jest zrobiona z czegoś w rodzaju słomy), czy chociażby sam księżyc… 
Niby wiele razy widziałam go już w Polsce, a pomimo to, nie mogłam się nadziwić jak go tu zobaczyłam po raz pierwszy! „Zambijski” księżyc nie wygląda tak jak u nas (tzn. w kształcie literki C, albo w jej odbiciu lustrzanym). Wygląda tak, jakby był przewrócony, albo przez kogoś kopnięty (tzn. jest w kształcie „miseczki”, albo „czapeczki”). Kiedyś już o tym gdzieś czytałam, ale stwierdziłam, że tak jak niewierny Tomasz- dopóki nie zobaczę na własne oczy, nie uwierzę:). Było przy tym sporo śmiechu, bo dziewczynki nie mogły zrozumieć co nas w tym księżycu tak dziwi ;)



Myślę, że nadszedł też najwyższy czas, abym zaprezentowała wam moją placówkę.
   City of Hope leży przy głównej ulicy prowadzącej do Lusaki (do której mamy 12km). Dlatego też odgłosy przejeżdżających samochodów towarzyszą nam 24h/dobę. Cały teren naszej placówki ma łącznie 13 hektarów. Jest to naprawdę duży teren, na którym znajduje się niemalże wszystko.
   Przede wszystkim jest tu dom dla dziewcząt, których na chwilę obecną jest 45. Najmłodsza ma 6 lat, a najstarsza 23. Razem z nimi mieszkają też wychowawczynie, które nazywane są tu „mamami”. Dziewczęta mają swoją jadalnię, prysznice, a także salkę, w której odbywają się modlitwy. Do ich dyspozycji są tez „insaki”, czyli coś w rodzaju altanek, w których spędzają swój wolny czas- bawiąc się, czesząc, rozmawiając…
   Jest tu też szkoła, do której uczęszcza łącznie 800 dzieci. Przychodzą one na dwie zmiany (od klasy 5 do 9 przed lunchem, a młodsze dzieci- od klasy 1 do 4 po lunchu).  Oprócz szkoły, która składa się z 13 „domków” (sal lekcyjnych) znajduje się tu też Staff Room (pokój nauczycielski), Office (w którym pracuję), i Klinika. Jest tu też szkoła zawodowa, w której można uczyć się krawiectwa, gastronomii bądź obsługi komputera.
   Dalej jest dom, w którym mieszkają siostry zakonne (póki co jest ich 7) i domki wolontariuszy (jak na razie dwa, ale trzeci jest już w budowie). Jest też domek, który nazywa się Mornese i w którym od poniedziałku do piątku jemy wraz ze wszystkimi wolontariuszami obiady. To pomieszczenie jest wyjątkowo lubiane przez wolontariuszy, bo tylko w nim jest łącze internetowe ;)
Na terenie City of Hope znajduje się też farma. Mamy tam kozy, świnie i kury (a dzięki nim też mamy pyszne jajka :). Oprócz nich mieszkają tu też inne zwierzaczki- takie jak koty, węże (których na szczęście jeszcze nie miałyśmy przyjemności spotkać), czy kameleony.

  Sporą część naszej placówki zajmują tereny uprawne, także witamin mamy tu pod dostatkiem ;). Tuż obok naszego domku rosną banany, papaje, awokado i mango. Bliżej domku dziewczyn są drzewa z pomarańczami, a niedaleko nich rozpościera się ogromny ogród z warzywami.     
Na terenie City of Hope nie ma natomiast kościoła. Najbliższy jest oddalony od nas o jakieś 20min. drogi pieszo.
pomarańcz
  
banany
papaja

     

6 komentarzy:

  1. Asiu, coraz przeglądam Twojego blooga. Po zdjęciach, na których jesteś, widzę, że jesteś naprawdę zadowolona. Szczęśliwa?:) Już dawno Cię takiej nie widziałam! Tak się cieszę i jestem z Tobą myślami. Madzia

    OdpowiedzUsuń
  2. A więc to tak wygląda Papaja?

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj Joanko. dziękuję za pamięć i życzenia, niestety nie mogłam Ci odpisać, bo jestem w Orange, więc pozwoliłam sobie podziękować Ci tą drogą. Podziwiam Cię za to, że jesteś w stanie w tak lekki sposób i z humorem opisywać warunki w jakich obecnie przebywasz (przede wszystkim chodzi mi o Twoje "żywe towarzystwo").Wszyscy tutaj o Tobie myślimy. Przesyłam uściski. MS.:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Asieńko zauważyłam na zdjeciach zamieszczonych na picassa, że dzieci i nie tylko z resztą chodzą tam w bluzkach z długimi rękawami. temperatura na to pozwala??? zdziwiło mnie to bardzo :O
    jak zwykle całuje Cie mocno :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Wyjeżdżałam ostatnio, więc teraz nadrobiłam ostatnie opowieści. :-)
    No, teraz to o wiele łatwiej wszystko sobie wyobrazić czytając to, co piszesz. Bardzo dziękuję za mapkę terenu. :-) Ale człowiek to jednak patrzy bardzo stereotypowo - widok z satelity wydaje mi się mało afrykański, a to z tej przyczyny, że myśląc 'Afryka', wyobrażam sobie zaraz całe połacie lasów z palmami. ;-) Ech.
    No i naprawdę zazdroszczę tego widoku księżyca. Musi to być świetne wrażenie.
    Bardzo miło się tu spotykać w tak szerokim gronie rodzinnym. :-)
    Buuuziaki!

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzieci ubierają się tu w to co mają. I dlatego rzadko kiedy zdarza się, zeby to były ubrania adekwatne do pogody :/

    OdpowiedzUsuń