Słońce już
zaszło, siedzimy przy kolacji. W pewnym momencie słyszymy jak ktoś woła księdza. To Charles, chłopak z naszej wioski. Przyszedł poprosić żebyśmy
pojechali do szpitala do ciężko chorego pacjenta. Bierzemy więc potrzebne
rzeczy i nie tracąc czasu wsiadamy do samochodu. Po dojechaniu na miejsce
okazuje się, że to 12-letni chłopiec. Został przyjęty do szpitala ze
zdiagnozowanym HIV, anemią i poważnym niedożywieniem. Już samo patrzenie na
niego, jego wydęty od głodu brzuszek, żebra które są niemalże na wierzchu i
rączki chude jak patyki, powoduje że serce mi pęka. Po krótkiej rozmowie
dowiadujemy się, że chłopiec został porzucony przez matkę, a ojciec pracujący w
sąsiedniej wsi, oddał go na wychowanie do babci, która nie bardzo ma go czym
żywić, natomiast bardzo chętnie wysyła go do pracy w polu. Do szpitala
przyprowadzili go sąsiedzi, którzy zaniepokoili się jego stanem zdrowia.
Rokowania nie są niestety zbyt dobre, wygłodniały organizm nie ma sił aby się bronić
i walczyć z chorobą. Podejmujemy więc decyzję aby ochrzcić chłopca i dać mu sakrament
namaszczenia chorych. Wraz z Charlsem, który zawiadomił nas o całej sytuacji –
zostaję rodzicem chrzestnym. Nadajemy mu imię Christopher. Namaszczamy go
też olejkami, mając nadzieję, że stanie się cud i jego stan zdrowia zacznie się
poprawiać, a małe bezbronne ciało zacznie nabierać sił.
Panie Jezu, trudna
historia życia i ciężka choroba powaliły Krzysia na ziemię, jak krzyż podczas
Twojego trzeciego upadku. Spod takiego ciężaru ciężko się podnieść, a jednak Ty
się nie poddałeś. Wstałeś i szedłeś dalej. Proszę Cię, pomóż też się podnieść
temu chłopcu, który traci siły do walki, któremu brak nadziei na lepsze jutro. Zaopiekuj
się Krzysiem, który tak bardzo teraz Ciebie potrzebuje.
Proszę Cię
również o siły dla mnie, kiedy upadając po raz setny w tym samym grzechu, mam
pokusę aby już się poddać, by już nie wstawać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz