Pewnie
myślicie, że w naszej małej wiosce zabitej dechami i leżącej niemal na końcu
świata, nic się nie dzieje. Wokół mamy jedynie pagórki i zielone tereny.
Najbliższa główna droga jest od nas oddalona o 11 km. Najbliższe miasteczko 45
km. W naszej wiosce zamiast centrum handlowego, mamy mały rynek z kilkoma
straganami. Zamiast pizzerii, jemy na obiad gotowane banany. Zamiast kina,
jeśli prąd jest łaskawy i nie ma burzy, oglądamy z dziećmi filmy na
projektorze. Zamiast kawiarni, w której mogłabym posiedzieć na kawie z moimi
przyjaciółmi, piję codziennie ciepłą wodę, bo od kilku godzin nie ma prądu i
lodówka nie chłodzi. Zamiast przyjaciół jest tęsknota w sercu.
Nie ma u nas
korków, za to są wszędzie obecne „Boda-boda” – motorki, które funkcjonują tu
jak taksówki. Nie ma najnowszych szyków mody – ubrania szybko się brudzą od
wszędobylskiego kurzu i szybko niszczą – ważniejsza jest więc wygodna niż
estetyka. Od 5 tygodni prowadzę zajęcia w tej samej sali, z tymi samymi
dziećmi. Codziennie przemierzam tą samą trasę z mojego pokoju do klasy
lekcyjnej i z powrotem. Moje życie skurczyło się do 200 metrów kwadratowych.
Uczestnicy świetlicy, Butiama, Tanzania 2015 fot. Joanna Grubińska |
Ale czy to
oznacza, że stało się uboższe? Wręcz przeciwnie.
Wbrew pozorom
mamy tu całkiem sporo rozrywek i dzieje się tu dużo. J
Rozrywka
numer 1: Polaków spotkanie.
Początek października. Kilkanaście
kilometrów od nas. Dziesięciu polaków na tanzańskiej ziemi, siedzi w jednym
pokoju. To spotkanie z okazji przyjazdu trzech nowych wolontariuszy – lekarzy,
którzy będą pracować w pobliskim szpitalu.
Spotkanie Polaków w Kiabakari, Tanzania 2015 fot. ks. Wojciech Kościelniak |
Korzystając z dnia wolnego wybieramy
się nad jezioro Wiktorii. Za niecałe 4zł wsiadamy do łódki zapełnionej ludźmi,
przeróżnym towarem i wodą, która zbiera się na dnie i którą trzeba co jakiś
czas wybierać wiadrem, żebyśmy nie utonęli. Płyniemy 2h na wyspę Lukoba. W
promieniach rozgrzanego słońca, zwiedzamy ją na motorku, poznając życie
tutejszych mieszkańców.
zwiedzając wyspę na motorku boda-boda, Lukoba, Tanzania 2015 fot. selfie - Joanna Grubińska |
Rozrywka nr 3: Tanzańskie chorowanie.
Aby nie wpaść w rutynę siedzenia
jedynie na mojej placówce, co jakiś czas odwiedzam szpital, aby zlokalizować i
pozbyć się nieproszonych gości w moim organizmie. Mam jednak nadzieję, że już wszystkich
wytępiłam i akurat ta rozrywka odejdzie w zapomnienie ;)
krawcowa z Musomy, Tanzania 2015 fot. selfie - Joanna Grubińska |
dzieci wracające ze szkoły, Butiama, Tanzania 2015 fot. Joanna Grubińska |
Rozrywka nr
4: Ludzi poznawanie.
Idę na rynek,
oddalony od nas o 15min, żeby zrobić zakupy. Kupuję zazwyczaj to samo- papaje,
bakłażany, ananasa, słodkie ziemniaki, banany. Jednak do domu wracam
przynajmniej po godzinie. Czemu? Tutaj z każdym po drodze należy porozmawiać,
wymienić standardową wymianę pytań, dowiedzieć się co słychać u rodziny.
Rozrywka nr 5: Dzieci zaskakiwanie.
Kiedy
wychodząc na zajęcia mijam bramę, a dzieci już biegną w moją stronę żeby pomóc
mi nieść moje rzeczy i żeby trzymając mnie za rękę odprowadzić do klasy.
Kiedy codziennie smutny Ibrahim, na widok masy solnej, uśmiecha się tak szeroko, że
automatycznie robię to samo.
Kiedy Nestori,
jeszcze niedawno nie mówiący ani słowa po angielsku, zaczyna używać
pojedynczych słów.
Ibrahim podczas zajęć plastycznych, Butiama, Tanzania 2015 fot. Joanna Grubińska |
Dzieci z Butiamy - Maria, Ashim & Esta, Tanzania 2015 fot. Joanna Grubińska |
Pora
deszczowa to nie tylko zwyczajny deszcz, który przynosi chociaż chwilowe
ochłodzenie, odbiera nam prąd na kilka godzin i powoduje taki hałas, że ciężko
się nawzajem usłyszeć. Pora deszczowa to również przepiękne burze, których w Polsce
się nie doświadcza. To przedstawienie teatralne przygotowane przez najlepszego
artystę.
pora deszczowa w Butiamie, Tanzania 2015 fot. Joanna Grubińska |
Rozrywka nr
7: Krajobrazów podziwianie.
Mogłoby się
wydawać, że codziennie słońce wschodzi i zachodzi i że nie ma w tym nic najzwyczajniejszego.
Jednak nic bardziej mylnego. Tutaj każdy zachód słońca jest inny, przybiera
różne stroje i mieni się innymi barwami. Jednego dnia jest to rozgrzana do
czerwoności kula, która stacza się do dołu, innym razem przypomina smakowite
pomarańczowe mango, a jeszcze innym wydaje się być zmęczone – wtedy delikatny
róż utula je do snu.
I niech mi
ktoś powie, że u nas się nic nie dzieje ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz