Każdego dnia budzę się rano i zastanawiam co przyniesie nadchodzący dzień. Z jakimi wyzwaniami tym razem przyjdzie mi się zmierzyć.. A wieczorem z kolei nie mogę często uwierzyć, że te wszystkie rzeczy wydarzyły się w ciągu jednego dnia. Mam wrażenie jakby każdy dzień trwał tu przynajmniej z tydzień.
Trochę zawdzięczam to temu, że Mama Carol miała
do nas na tyle duże zaufanie, że zostawiła mnie i Dorotę (drugą polską
wolontariuszkę) w domu ze wszystkimi chłopcami i pojechała na farmę (oddaloną
stąd o 70km) na prawie 3 tygodnie. Dzięki temu możemy chociaż trochę
doświadczyć, co to znaczy opieka i wychowanie w tak licznej rodzinie. Budzenie wszystkich
skoro świt, szykowanie śniadania, rozdawanie drugiego śniadania do szkoły,
zakupy, nadzorowanie sprzątania, odprowadzanie chłopców do szkoły, rozmowy z
nauczycielami, wizyty u Dyrektora, kupowanie mundurków, mierzenie butów,
zaprowadzanie do fryzjera, chodzenie na zajęcia z judo, odrabianie lekcji,
czytanie książek, opowiadanie bajek, rozwiązywanie wszelakich konfliktów,
opatrywanie ran, układanie do snu.
W między czasie są oczywiście rzeczy
nieplanowane i nieprzewidywalne, które urozmaicają nam te „zwykłe” dni.
Ucieczki chłopaków, powroty pijanych wujków, bójki przed sklepem, kolejne
wybite szyby w salonie, wąż znaleziony przed wejściem do kuchni, choroby,
nieprzyjemne wizyty nieproszonych gości. Taki „zwykły” dzień naprawdę potrafi
czasem zmęczyć.
Ale przecież „wszystko mogę w Tym, który mnie
umacnia!” :)
Dlatego pomimo
wszystkich trudów dnia codziennego, jestem wdzięczna Bogu za ten czas, jaki
pozwolił mi tu spędzić. Cieszę się, że ten czas, choć tak krótki, mogłam
spędzić właśnie tu – w Domu Zbawienia. Cieszę się z każdej rozmowy z
chłopakami, przesiedzianych w milczeniu chwil, przegranych w piłkę godzin,
czasu spędzonego nad czytaniem książek. To był krótki, lecz bardzo obfity czas.
Czas kiedy mogłam posłuchać muzyki razem z Reginą, potańczyć z Richardem i
Chrisem, porysować z Chamą. Czas pieczenia ciastek razem z Mosesem i Nathanem.
Czas grania na bębnach z Noah, skakania na materacu wspólnie z Giftem. Czas
rozmawiania z Rabsonem, wspólnego prania z Tungą, śpiewania z Marią. Czas
przytulania Lovemora i wygłupiania się z Geshomem.
Ale każda rzecz
ma swój czas… Ten czas, który mogłam spędzić wspólnie z nimi, dobiega niestety
końca. Przede mną teraz trudniejszy czas - powrotu do Ojczyzny.
Asiu,
OdpowiedzUsuńBędę pamiętać w modlitwie o Twoim powrocie!
Wiem, jakie to trudne, ale wiem też, że sobie poradzisz... :*
Wracaj bezpiecznie!